Kocham, kocham, ciągle mi mało.
Bardziej niż wczoraj, nad tonący w kwiatach sad.
Twoje silne ramię i moją w nim małość.
Gdy po pochmurnym dniu Twa skrzynka odbiorcza pęka w szwach
od moich skarg.
A Ty palcem zaledwie trzymając aż świat,
czas i tak dla mnie masz.
Jak to robisz i kim jesteś Ty,
Co nocą na moich powiekach kolorowe układasz sny.
Kotem samotnej staruszki, co pozwala jej poczuć się potrzebną.
Odbiorcą listów bez adresata i pretensji bez końca.
Pocałunkiem matki co leczy stłuczone kolano.
Dla artysty najpiękniejszym zachodem słońca.
Rosą która radośnie łaskocze stopy.
Nadzieję rodzącym nieznajomym uśmiechem w tramwaju.
I zapachem ze szkatułki, który we wspomnień prowadzi światy.
Okruchem tęczy skrywanym na czarną godzinę.
Dowodem miłości jak suszone kwiaty.
Bo gdzie będzie mi tak bezpiecznie jak na kolanach Twych.
Ukryć się od tych, którzy w butach
a nie na paluszkach w życie wchodzą.
Co zjadają rozumy a czubek nosa mają za drogowskaz.
Na tych kolanach jak w fotelu bujanym
Czuć się jak dziecko światem nieskalane.
Spędzić chcę ciszą piękne wieczory
podziwiając spokojne niebo gwiazdami rozhukane.
i słuchać szeptu Twoich odpowiedzi.
Na pytania niewypowiedziane
jakby ze strachu, ze staną się ciałem.
A pamiętasz ten wieczór, gdy oczy me zamglone dymem pożegnania
Krzyczały że zapomniałeś, na kolanach.
Z sercem niespokojnym jak dziecko ze snu wyrwane.
Zziębnięta podziwiając swe blizny myślałam: przegrałam.
Przyszedłeś, choć nie prosiłam,
podniosłeś, choć nie chciałam.
Położyłeś mi swe dłonie na twarz
i sprawiłeś, że zapomniałam.
Jesteś tak blisko, że odróżnić nie potrafię
czy ciepło które poczułam na policzku to promień słońca
czy Twój oddech.
Nie pisałam od lata. Ktoś mnie zmotywował i powstało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz